MOJA HISTORIA

Emilia, gorący rocznik 87. Z wykształcenia dziennikarka, z zamiłowania wizażystka, do tego niedoszła fryzjerka kochająca gotowanie. Gdyby doba była dłuższa... Oj jeszcze wielu rzeczy chciałabym spróbować!

Skąd miłość do wizażu? Zaczynałam dość banalnie - byłam brzydkim dzieckiem, od narodzin z krwiakiem na jednej powiece, który z wiekiem zaczął zanikać, do tego wiecznie blada, piegowata i z niebieskimi podkówkami pod oczami. W szóstej klasie podstawówki zapragnęłam być ładniejsza i polałam głowę wodą utlenioną (bo mężczyźni wolą blondynki). Zamiast blondynki stałam się, jak to moja mama określiła twórczo - ryża. Tragedia tamtego czasu - piegi plus rudość to dla dziecka przekleństwo! Do tego w gimnazjum zaczęły się problemy z trądzikiem, który bardzo twórczo rozdrapywałam rozsiewając coraz to nowe ogniska zapalne. Blizny potrądzikowe, ciągła walka z nowymi ropnymi gośćmi, ogólna masakra. Właśnie w tym czasie, w gimnazjum, odkryłam istnienie kosmetyków kolorowych.

Pamiętam pierwszy podkradziony siostrze podkład - mocno kryjący z Manhattanu, nie wiem nawet czy jeszcze go produkują. Stał się cud! Fakt, że byłam trochę pomarańczowa, ale krosty jakby zniknęły - eureka! Potem przyszła kolej na cienie - beżowy i zimny brąz firmy Lumene, też oczywiście kradzione starszej siostrze. Dalej historia toczy się z górki.

Gimnazjum upłynęło mi pod znakiem smokey eye w zestawie ze skejtówkami i bejsbolówką. Zawsze miałam skłonności do egzotycznych połączeń :D

Czas mijał, a ja założyłam własną kosmetyczkę, która wypełniała się coraz to większą ilością cieni. Kombinowałam, łączyłam kolory. Szkoda, że nie mam zdjęć makijaży z tamtego okresu! Byłoby się z czego pośmiać. W tamtym czasie miałam już nawet pierwsze zlecenia makijażowe - a to sąsiadka miała ślub, a to jej koleżanka była świadkową, a to jakaś impreza wyskoczyła i koleżanki zapragnęły stać się 'piękniejsze' dzięki moim malunkom.

Uwielbiałam się malować, mogłam to robić godzinami. Jeszcze nie wiedziałam, że tworzenie makijażu to zawód, jak każdy inny. Wymyśliłam, że zamiast do liceum, pójdę do zawodówki na fryzjerstwo (zawsze to jakoś związane z urodą). Ostatecznie nie poszłam, bo nie zgodziła się na to moja mama. Siostry już "panie magister", a ja do zawodówki? Nie było nawet mowy. Stwierdziłam zatem - ok, pójdę do liceum, ale do klasy biologiczno-chemicznej, co mnie przygotuje do bycia kosmetyczką (ah te mylenie pojęcia kosmetyczki z wizażystką!). Dostałam się, ale stchórzyłam - w całej klasie byłabym najsłabsza, bo dostałam się z najgorszym wynikiem testu z chemii.

Wylądowałam więc w klasie o profilu językowym, choć nadal marzyłam o malowaniu. W międzyczasie w moim domu pojawił się internet - i tak dowiedziałam się o szkołach wizażu, gdzie chciałam iść zamiast na studia. Niestety, wynalazłam tylko te w Warszawie, za grubą kasę, co jeszcze w połączeniu z kosztami utrzymania zrujnowałoby cały domowy budżet. Do tego komentarz mojej rodzicielki, który pamiętam do dziś - "Wizażystka? A co to za zawód? To nie zawód!

Poszłam więc na studia dziennikarskie. Bo jeśli nie malowałam oczu, to skrycie pisałam pamiętniki. W sumie pamiętniki pojawiły się nawet wcześniej niż kolorowa zawartość kosmetyczki :) Idąc na studia wierzyłam, że będę zmieniać świat moim pisaniem. Że będę objawieniem, ze złotym piórem, złotymi myślami, złotymi pomysłami. Studia na tym kierunku i próby wykonywania zawodu dziennikarza naprostowały mnie - i to bardzo. To było coś jak zdjęcie worka jutowego zakrywającego twarz przez całe życie - prawda mnie poraziła. Nie nadaję się na dziennikarza. I to nie dlatego, że nie umiem pisać, tylko dlatego, że nie chcę pisać w taki sposób, jakiego ode mnie oczekiwano. Poza tym - nie cierpię zbierać informacji. Ja tylko lubię pisać. Ot, grafomanka.

Szłam na piąty rok studiów. Byłam już pewna, że dziennikarką nie zostanę. A z czego się utrzymam? Pogrzebałam w sercu, we wspomnieniach. Znalazłam szkołę wizażu w mieście studiów. Przez bity rok chodziłam na zajęcia - czasem nudne i nic nie wnoszące, czasem przerywane ciekawymi praktykami. Cały czas grzebałam w necie, zaczęłam wkręcać się w wirtualny, makijażowy świat. Każdą wolną kasę wydawałam na kosmetyki. Ćwiczyłam, malowałam, czytałam, popełniałam błędy, nadal mnóstwo popełniam... Obroniłam pracę magisterską z dziennikarstwa i dostałam piątkę na dyplomie. I co? I od razu poszłam do szkoły fryzjerskiej.

Okazało się, że o ile przy oczach mogę dłubać godzinami, tak do włosów nie mam już takiej cierpliwości. Zaliczyłam 3 semestry na 4, z samymi piątkami! I... zrezygnowałam z bycia fryzjerką.

Bez wątpliwości - makijaż to moja największa miłość, uzależnienie, pasja. Maluję, w każdej wolnej chwili czytam o makijażach, przeglądam portale, blogi... Uczę się nieustannie. W międzyczasie założyłam własnego bloga - motywuje mnie on do robienia zdjęć makijażom, wtedy łatwiej mi ocenić błędy jakie popełniam. No i Wasze miłe słowa - dodają mi skrzydeł! I utwierdzają w przekonaniu, że idę dobrą drogą.

W międzyczasie pracowałam dla marki Inglot (również jako wizażysta regionalny marki na północny region Polski), następnie dla Yves Saint Laurent jako jedna z ambasadorek-wizażystek. Jednak po raz kolejny coś mnie uwierało, dźgało, nie dawało spokoju - kocham kosmetyki, ale znacznie bardziej kocham sam proces ich używania niż sprzedawania. Ten cały marketing - nie moja branża.

Po drodze przepracowałam jeszcze rok dla marki Pierre Rene, jako trener marki, wizażystka i szkoleniowiec na północną część Polski. To był bardzo ciężki rok, który spędziłam głównie poza domem - szkoląc personel sklepów, organizując pokazy makijaży w drogeriach, jeżdżąc setki kilometrów, śpiąc w hotelach... Bardzo ciężki, intensywny czas, który nauczył mnie tak wiele! Przemalowałam setki twarzy, sprawdziłam się w każdej możliwej stresującej sytuacji i... stwierdziłam - TAK! Teraz czas na mnie i na mój biznes.

Od 2016 roku założyłam własną działalność. Zajęłam się również stylizacją rzęs, co pochłonęło mnie to na dobre 3 lata, dopóki los znów nie postanowił być przewrotny serwując mi alergię na klej do rzęs...

Pozostając w temacie upiększania twarzy moich klientek, zajęłam się również liftingiem rzęs oraz stylizacją brwi przy pomocy henny pudrowej. Z czasem, same klientki zaczęły dopytywać mnie o możliwość skorzystania z mojej wiedzy (to już  dobre 10 lat na rynku!) i nauczenia się moich trików makijażowych. Stopniowo zaczęłam oferować naukę makijażu na własne potrzeby klientek, jak i dla osób chcących pracować w zawodzie wizażysty.

Więc oto jestem - gotowa na kolejne makijażowe wyzwania.

Bo w makijażu nie ma reguł - ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia.

Nie wiem co będzie w przyszłości, czy się tym wszystkim nie znudzę, czy się w tym nie zatracę za mocno, czy się nie wypalę... Nie wiem. Na razie wszystko, co związane z kosmetykami i wizażem sprawia mi przyjemność. A chyba to o przyjemność w życiu w dużej mierze się rozchodzi?

Podążajcie za swoimi marzeniami - one nigdy w Was nie zgasną. Musicie tylko dać im się zrealizować :)

Pozdrawiam,
Emi :)



Wykształcenie, osiągnięcia, praca i współprace (chronologicznie, od góry najnowsze):
  • powstanie Studio Makijażu Emilia Borek (Słupsk), prowadzenie własnej działalności, usługi dla klientek w zakresie makijażu, stylizacji rzęs, stylizacji brwi oraz szkoleń
  • wizażysta oraz trener makijażu dla marki Pierre Rene 
  • publikacja zdjęć "Mroźna Królowa" w magazynie E-Makeupownia, link do wydania on-line: KLIK
  • wizażysta podczas sesji zdjęciowej "Stop stereotypom" dla stowarzyszenia Żona Marynarza w Gdańsku
  • udział w konkursie Fashion Makeup Awards 2014, organizowanym m.in. przez magazyn E-makijaż, praca nr 66 KLIK
  • wizażystka podczas nagrywania teledysku dla wykonawcy Cristo (Gdańsk)
  • prelegent podczas konkursu fryzjerskiego "Złoty Grzebień", organizowanego przez Centrum Kształcenia Praktycznego w Słupsku - prelekcja pt. "Innowacje w makijażu" (Słupsk)
  • wizażysta podczas pokazu Miejskiej Mody Rowerowej, który odbył się w ramach eventu Gdynia Rowerem, link do zdjęć modelek: KLIK 
  • wizażysta marki Yves Saint Laurent (Trójmiasto)
  • artykuł na temat słupskiej blogosfery "Kobiecym okiem widziane - blogie o modzie i urodzie" KLIK zamieszczony w Głosie Pomorza (Słupsk)
  • wizażysta podczas imprezy FluoParty w klubie Kosmos CH Jantar Słupsk, wykonywanie makijaży świecących w świetle ultrafioletowym KLIK
  • wizażysta/trener, szkolenie dla franczyzobiorców marki Inglot w Hiszpanii (Barcelona, Saragossa). Zakres szkolenia: sposób doboru makijażu i kosmetyków dla klientek firmy Inglot, sztuka pielęgnacji skóry, obsługi klienta i merchandisingu stoiska według norm marki
  • wizażysta marki Inglot podczas pokazu mody programu "Pytanie na Śniadanie" TVP2, w ramach eventu w CH Jantar Słupsk KLIK
  • wygrana w konkursie makijażowym dla pracowników marki Inglot. Zdjęcia makijażu zostały wykorzystane jako bannery reklamowe w salonach Inglot na całym świecie KLIK
  • wizażysta regionalny marki Inglot na rejon północnej Polski (Słupsk, Gdynia, Gdańsk, Elbląg, Olsztyn, Białystok). Szkolenie personelu z technik makijażu, technik sprzedaży, wiedzy o kosmetykach marki,obsługi klienta itp.
  • IV miejsce w kategorii Glamour oraz IV miejsce w kategorii Makijaż do Night Clubu w III Mistrzostwach Polski Wizażystów Wiosna/Lato 2013 KLIK
  • wizażysta podczas sesji zdjęciowej do Wyborów Miss AWFiS 2012 Gdańsk KLIK
  • artykuł na temat blogowania i makijażu "Kolorowy blog and roll" KLIK i KLIK  zamieszczony w Głosie Pomorza (Słupsk)
  • organizacja spotkania słupskich blogerek, relacja ze spotkania: KLIK 
  • sprzedawca-wizażysta, Inglot Galeria Bałtycka (Gdańsk)
  • finalistka Mistrzostw Wizażu i Stylizacji na Międzynarodowych Targach Gdańskich, temat konkursu: "Świat lalek" KLIK
  • prowadzenie warsztatów makijażu podczas rejsu promu wycieczkowego Stena Line "Kobiety na morzu". Zdjęcia: KLIK  i filmik: KLIK
  • konsultacje z zakresu makijażu i stylizacji dla klientek CH Madison (Gdańsk)
  • wizażysta podczas castingu "Zostań twarzą WSB"(Gdańsk, Wyższa Szkoła Bankowa)

Najnowsze zdjęcia

Jak dojechać?